
Jak obiecałam kilka tygodni temu, napiszę dziś parę słów o zaletach i wadach życia w Australii. Uprzedzam, iż będzie to wpis bardzo subiektywny 😉
Jak wiemy, Australia to duży kontynent, każdy stan różni się od siebie (np. pod względem warunków klimatycznych), będę więc pisać głównie z perspektywy Sydney.
No więc, za co kocham ten kraj?
1 POGODA

Jak się okazuje ma to ogromny wpływ na samopoczucie, nie istnieje tu coś takiego jak jesienna depresja, nie trzeba zakładać tony ubrań, żeby pójść do sklepu po bułki , po prostu wsuwasz klapki i wychodzisz:)
Większość czasu spędza się na zewnątrz, wiele osób uprawia sport, spożywa posiłki w ogrodach, parkach lub na plaży.
Zima w Sydney istnieje, ale na szczęście jest krótka i względnie przyjemna, przypomina polski, ciepły październik, zazwyczaj aby przetrwać, wystarczy polar lub sweter.
2 OCEAN

A najwspanialszą rzeczą jest to, że nie są one tak zatłoczone i głośne jak te, które widziałam w Europie, no może poza osławionymi i bardzo popularnymi wśród turystów Bondi i Manly… jednak wystarczy pojechać nieco dalej, poza granice miasta, by móc cieszyć się oceanem w samotności lub wąskim gronie najbliższych osób 🙂
3 BLISKOŚĆ NATURY

Sydney położone jest w pobliżu wielu parków narodowych, nie trzeba więc zbytnio oddalać się od miasta aby doświadczyć niezwykłości i piękna dziewiczej przyrody. Na wyciągnięcie ręki są Góry Błękitne, busz, lasy deszczowe i ciągnące się kilometrami rajskie plaże! To wszystko w połączeniu z pogodą (patrz punkt 1) sprawia, że pomimo pracy i obowiązków czujemy się tu jak na wiecznych wakacjach!
4 MULTIKULTUROWOŚĆ

Mamy przyjaciół i znajomych z Wielkiej Brytanii, Irlandii, Austrii, Włoch, Niemiec, Filipin, Japonii, Hong-Kongu, USA oraz wielu innych miejsc i muszę przyznać iż jest to niezwykle rozwijające i ubogacające doświadczenie.
5 JEDZENIE
Świeże owoce i warzywa są tu przez cały rok, do tego dochodzą ryby i owoce morza prosto z oceanu oraz dostęp do kuchni całego świata! Czego chcieć więcej…? 🙂
6 EDUKACJA
Na przykładzie moich dzieci muszę stwierdzić, że system australijskiego szkolnictwa funkcjonuje znakomicie i w zasadzie potwierdza się to wszystko, o czym na ten temat czytałam wcześniej.
Szczególny nacisk położony jest na kreatywność, budowanie pewności siebie poprzez częstą prezentację swoich projektów oraz występy publiczne, umiejętność samodzielnego myślenia i rozwiązywania problemów, wczesną naukę szybkiego czytania bez sylabizacji, wymieniać można by wiele, ale jest to z pewnością temat na osobny wpis 🙂
Pisząc najogólniej, szkoła jest miejscem przyjaznym, a uczniowie chodzą tam chętnie 😉 Mając na uwadze przyszłość moich dzieci, niebagatelne znaczenie ma również fakt, iż australijskie uniwersytety należą do światowej czołówki 🙂
6 ZAROBKI
Średnia zarobków w Australii jest wysoka, sporo ludzi ma tu swoje biznesy, a różnica pomiędzy pensją specjalisty z wyższym wykształceniem, a ogrodnika nie jest zawrotnie duża.
Jednym słowem, każdy człowiek, wykonując nawet najprostszą pracę może mieć spory dom, 2 samochody i fajne wakacje raz w roku.
7 LUDZIE
Są na ogół mili, przyjaźnie nastawieni i uśmiechnięci, niby drobnostka, a jednak łatwiej i przyjemniej funkcjonuje się w takim społeczeństwie.
No dobrze, ale żeby nie było aż tak różowo, to teraz trzeba napisać o tym, za czym w Australii nie przepadam 🙂
1 ODLEGŁOŚĆ
Australię i Polskę dzieli kilkanaście tysięcy kilometrów, lot samolotem trwa około jednej doby, do tego koszty podróży są niemałe. Siłą rzeczy, choćby w miarę regularne odwiedzanie rodziny staje się nie lada wyzwaniem!
2 CENY NIERUCHOMOŚCI

Dla przykładu: za nowo wybudowany (wykończony) 4 sypialniowy szeregowiec w odległości 5 km od centrum trzeba zapłacić… 1,8 mln AUD.
3 RÓŻNICA CZASU
Nie jest to jakaś wielka wada , a jednak w praktyce bardzo utrudnia kontakt z rodziną i znajomymi w Europie, kiedy w Polsce świta, u nas jest wieczór i odwrotnie, czasem rozmowy trzeba planować z dużym wyprzedzeniem, a o spontanicznych telefonach można zapomnieć 🙂
4 ROBALE
Teoretycznie powinnam napisać o pająkach i wężach… jednak poza odosobnionymi przypadkami bliskich spotkań (jedno z nich opisałam tutaj) nie traktuję ich jako poważnej wady wpływającej w jakimkolwiek stopniu na naszą egzystencję na Antypodach 🙂
Za to karaluchy to co innego, z całą pewnością można powiedzieć, że są irytujące, a do tego wielkie i latają ( czy to już nie jest lekka przesada?) Na szczęście nie zamieszkują domów, ale czasem „wpadają na drinka” (kuchnia, łazienka).
Najbezpieczniej jest mieszkać w nowym apartamencie lub szczelnym domu z siatką na oknach 🙂
Jaki jest bilans, zdecydujcie sami!:)
Skomentuj